Pamiętacie pierwsze wypite w życiu piwo? (spoko, nie powiemy nikomu, ile mieliście wtedy lat ;)) A pamiętacie pierwsze samodzielnie uwarzone? Jeśli to doświadczenie jest jeszcze przed wami, najwyższy czas spróbować. Poniżej znajdziecie prosty opis, czym się to je i co będzie wam potrzebne do uwarzenia pierwszego w życiu piwa.
Zacznijmy od tego, że istnieją trzy sposoby na otrzymanie domowego piwa:
1. Wyjąć piwo z lodówki... (nie no, to dla cieniasów)
A teraz serio:
-
Najprostszy sposób, to tak zwany brew kit, nie obejmujący zacierania, filtrowania i chmielenia.
-
Warzenie piwa z ekstraktów słodowych (nieco trudniejsze, niż punkt 1), wymagające chmielenia, natomiast bez filtrowania i zacierania.
-
Warzenie z zacieraniem, czyli warzenie ześrutowanych ziaren słodu, czyli warzenie w mniej więcej taki sposób, jak to robią browary.
Ok, teorię mamy z grubsza opanowaną. A co dokładnie będzie nam potrzebne?
-
Fermentator z kranikiem i bez. Mimo, że nazwa brzmi całkiem poważnie, może to być tak naprawdę wiadro z umieszczonym na dole kranikiem (lub bez niego). Fermentator zawiera filtrator, który (również wbrew poważnej nazwie) może być zwykłym wężykiem hydraulicznym z oplotem, z którego wnętrza należy usunąć gumową rurkę (czyli zostaje nam sam oplot).
-
Dość duży gar. Jak duży? A widzieliście kuchnię w szkole? No to właśnie taki :) Powinien być emaliowany lub stalowy i mieścić minimum 30 litrów. Uwaga – jeśli gar jest emaliowany, należy zwrócić uwagę, aby nie był w środku obity. W przeciwnym razie zacznie rdzewieć, co nie tylko skróci jego życie, ale również wzbogaci nasze piwo mało wyrafinowanym smakiem jonów żelaza.
-
Kuchenka gazowa, najlepiej w formie taboretu (czyli palnika na nóżkach).
-
Mieszadło piwowarskie, czyli... duża, drewniana łyżka (taka, jaka nasze babcie mieszały gotujące się konfitury).
-
Sprawny termometr. W procesie warzenia piwa pilnowanie właściwych temperatur jest bardzo ważne, dlatego nie należy kupować wysokiej jakości sprzętu made in China, mającego rozrzut pięciu stopni w każdą stronę. Niewłaściwa temperatura warzenia spowoduje, że cała nasza praca pójdzie na marne, nie warto więc oszczędzać na tak prostym przyrządzie.
-
Ballingometr, czyli, mówiąc prościej, cukromierz. Jest to proste, ale niezbędne urządzenie, pozwalające stwierdzić, czy udało nam się uzyskać piwo o zamierzonym ekstrakcie oraz ile procent mocy zawiera. Ballingometr pozwoli nam także ustalić, czy drożdże wykonały swoje zadanie a fermentacja dobiegła już końca.
-
Waga. Jeśli korzystamy z gotowych przepisów, z reguły będzie trzeba coś tam odmierzyć i dobrze byłoby zrobić to w miarę dokładnie; wrzucanie poszczególnych składników „na oko” pozostawmy doświadczonym piwowarom.
-
Kapsle oraz kapslownica (najlepiej ręczna – tania i dobra).
-
Chłodnica zanurzeniowa – skręcona rurka, którą zanurzymy w wodzie, chcąc ochłodzić brzeczkę. Nie jest niezbędna, jeśli mamy akurat zimę lub jeśli dysponujemy wanną i tężyzną fizyczną, umożliwiająca umieszczenia naszego gara (pełnego brzeczki) w wannie.
-
Wężyk igielitowy, umożliwiający bezpieczne przelewanie brzeczki i piwa.
-
Puste, czyściutkie butelki, transporter i... cierpliwość :)